Pokračování textu ze strany 18
41
Najważniejszą zasadą ekoetyki, czyli dążenia do ochrony przyrody i naturalnego środowiska tego świata, jest powrót do skromności. Trzeba ograniczyć swoje potrzeby jak najbardziej i wszędzie, gdzie to jest możliwe. Nie musi to oznaczać powrotu do prymitywizmu, jak to pojmują niektóre ugrupowania “zielonych”, które się sprzeczają, czy wystarczy jeść tylko łyżką, czy jest poprawnie używać również widelca.
Oznacza to danie sobie rady wszędzie z mniejszą ilością wyrobów i rezygnowanie z wszelkich zbytecznych, luksusowych albo i szkodliwych rzeczy. Oznacza to po prostu konieczność oszczędnego trybu życia, nie wyrzucanie na śmietnik jeszcze użytecznych rzeczy, nie marnowania papieru (zapisać każdy zeszyt do ostatniej strony, ołówek wypisać do ostatniego kawałka), zjadanie chleba do ostatniej kromki. Niestety wciąż jeszcze spotykamy się z karygodnym zjawiskiem wyrzucania suchego chleba.
Wiem, że są to tylko krople w morzu konsumpcji, lecz jest to chlubne usiłowanie spowolnienia umierania Ziemi. A w każdym razie jest to przynajmniej dystansowanie się od narastającej kolektywnej winy.
42
W setkach, a nawet w tysiącach pieśni odzwierciedla się szczery stosunek naszych przodków do przyrody. Dla swego najbardziej osobistego zrozumienia znajdował człowiek wzór w przyrodzie i porównywał się z przyrodą, która go otaczała, w której pracował i żył. Dokąd się to wszystko ulotniło?
Jest to niewątpliwie wina miasta dużego, które swymi kamiennymi murami trwale oddzieliło człowieka od żywej i zmiennej przyrody. Od jakiegoś czasu żyje człowiek w konserwie — w ochronnym opakawaniu, oddzielającym go od zmian pogody. Podcienia i kryte krużganki umożliwiają ludziom nie stykać się w ogóle, lub tylko mało, z deszczem, gradem lub wichurą. Chroniony od tego wszystkiego żyje już człowiek w sztucznym świecie. Są dzieci miejskie, które nigdy nie widziały rozległego nocnego firmamentu, a księżyc znają tylko z obrazków, nigdy nie ujrzały w otwartym nocnym krajobrazie wschodzącego olbrzymiego, czerwonawego księżyca nad czarnym zarysem dalekich gór. Ulice wysokich domów zasłaniają im stale cały horyzont…
Z tym wiąże się i to, że w wielkim mieście człowiek zatraca rozległość horyzontu. Przez to zawęża się też jego myślenie i świadomość. Wszechświat zastępuje mu sztuczny świat kilku ulic – więcej bowiem nie potrzebuje, a wszystko widzi zniekształcone. Wśród rzekomego bogactwa i luksusu żyje człowiek nędznie…
43
“Muszę kupić dzieciom nowe papużki faliste, te stare coś podziobały i zdechły” – usłyszałem raz. Jest to straszny stosunek do żywych istot. “Dokupywać” nowe rybki do akwarium, jak tylko, na skutek niedbałej opieki albo w czasie nieobecności “panów”, którzy są na urlopie, zdechną. Jest to grzeszny, konsumencki stosunek i pogarda dla cudzego życia. Tacy “hodowcy” nie mają ani szacunku, ani miłości do przyrody.