Ernest Thompson Seton: niezapomniana osobowość
Niespodziewane zaproszenie na obiad (lato 1902) • Moje wcześniejsze doświadczenia z obozowaniem, młodzieżą i Indianami. • „Polowanie na jelenia” • Przewoźnik dusz w „tamte dni” • Zwycięzcą zostaje ten, kto spełni ustalone warunki, a nie tylko najlepszy • YMCA w tamtym czasie • Skalp - symbol życia • Gdzie leży prymat Setona? • Zabawa w Indian (wrzesień 1900) • Puszczaństwo jest dla każdego • Przekształcenie gry w ruch obejmujący szeroki poziom • Wpływ Setona • Baden Powell (wrzesień 1906) • Jak skauting Baden-Powella przeniknął do USA? • „Boy Scouts of America” i moja rola w jego powstaniu • Seton był „Szefem”! • Obóz Silver Bay (lato 1910) • Dobrowolność jest podstawą puszczaństwa • Dlaczego system Baden-Powella dominuje w Boy Scouts of America? • Jednolitość jest nienaturalna • Dlaczego skauci zapomnieli o Setonie? (lato 1940) • Cień silnej osobowości
Niespodziewane zaproszenie na obiad (lato 1902)
Przedstawił się i zaprosił mnie do restauracji hotelu Waldorf Astoria[2], aby przy obiedzie porozmawiać ze mną o obozowaniu. Chętnie przyjąłem to zaproszenie, gdyż w tamtych czasach obiad w Waldorfie z tak znamienitą osobistością nie był dla mnie codziennością. To była niezapomniana chwila.
Podczas naszej rozmowy pan Seton rzucił mi wyzwanie, abym wymienił największego obozowicza w historii. Nie był usatysfakcjonowany moją odpowiedzią. I powiedział: „Nie, pan się myli. To Mojżesz był największym przywódcą obozowników w historii. Prowadził przecież dzieci Izraela, gdy obozowali na pustyni przez czterdzieści lat”.
Musiałem oczywiście przyznać, że to istotnie był porządny „obóz”, mówiąc współczesnym językiem.Moje wcześniejsze doświadczenia z obozowaniem, młodzieżą i Indianami.
W tamtym czasie pełniłem funkcję sekretarza ds. pracy z chłopcami w Międzynarodowym Komitecie YMCA (Stowarzyszenie Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej) i wydawało mi się, że wiem coś o chłopcach i obozowaniu - ale szybko zorientowałem się, że pan Seton ma pewne pomysły, które były dla mnie zupełnie nowe, więc słuchałem go w skupieniu. Wymienialiśmy się przez godzinę lub dwie pomysłami i to był początek naszej przyjaźni, która pogłębiała się przez kolejne blisko czterdzieści lat. Opowiadał mi o swoich wczesnych doświadczeniach, a ja opowiadałem mu o swoich. Jako nastolatek namówił kilku chłopców z sąsiedztwa do zorganizowania klubu czy szczepu Indian. Ja w takim samym wieku zorganizowałem Chłopięce Towarzystwo Literackie, które zajmowało się też wieloma rzeczami niekoniecznie mającymi charakter ściśle literacki. Obu nas - od wczesnego dzieciństwa - ciągnęło do lasu, niczym kaczki do wody
Moje pierwsze doświadczenia z obozowaniem zaczynają się około 1877 r.[3]. Byłem chłopcem, więc nie pamiętam dokładnej daty, lecz pamiętam okoliczności. Przed naszym spotkaniem, przez dwadzieścia lat gromadziłem doświadczenia nie tylko o obozach rodzinnych czy wycieczkach z grupą przyjaciół, ale też jako lider obozów dla chłopców. Wydawało nam się, że mamy ze sobą wiele wspólnego pod względem doświadczenia i zainteresowań.
Ale był jakiś nowy smak w rodzaju obozowania o którym mówił. Coś malowniczego i dramatycznego. Też robiliśmy wspólne ogniska i zbieraliśmy się przy nich w czymś w rodzaju kręgu, aby wziąć udział we wspólnym wydarzeniu towarzyskim, jeśli tylko była taka okazja, przy czym zawsze dominowała nieformalność tych spotkań. Ale Seton mówił o sejmowaniu w kręgu, przy skale sejmowej, o przyzwoitości sejmowania, ceremoniach i uroczystej atmosferze takich spotkań. Były tam tańce indiańskie, w rytm dźwięku tam-tomu, ale też rokowania o poważnych sprawach. Było również przyznawanie tytułów i orlich piór za małe lub duże czyny, wyzwania i mnóstwo rzeczy zupełnie nowych nowych dla mnie i całkiem nieznanych. Od wczesnego dzieciństwa, spędzanego we wschodniej Kanadzi,e znałem Indian mieszkających w okolicy. Później, w sklepie mojego ojca, handlowałem z nimi. Nie nosili koców, piór i nie rzucali tomahawkami. W niczym nie przypominali dzikich Indian z tanich powieści sensacyjnych. Byli nastawieni zdecydowanie przyjacielsko. Nie widziałem w nich niczego, co mogłoby zainspirować chłopięce pokolenie do zdobywania godnych osiągnięć w jakiejkolwiek dziedzinie. Byli biedni i zaniedbani. Robili kosze i rustykalne meble oraz łapali w pułapki małe zwierzęta dla futra i w ten sposób zapewniali sobie byt, który wydawał nam się raczej nędzny. Nie chcieli pracować więcej, niż musieli i pragnęli jedynie tyle pieniędzy, by zaspokoić bieżące potrzeby. Interesowało ich tylko, by mieć dość jedzenia i móc ogrzać się w chłodne dni. Zupełnie nie martwili się o stan posiadania[4]. Traktowaliśmy ich jako kogoś w rodzaju miejscowych włóczęgów.
Nie pasowali do obrazu szlachetnego czerwonego człowieka typu Hiawathy, ani też niebezpiecznych, okrutnych, żądnych krwi dzikusów, których należało by wytępić.„Polowanie na jelenia”
Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy zaprosił mnie do Cos Cob, abym tam pojechał i zobaczył na własne oczy jego oryginalny zespół „Seton Indians”. Opowiadał mi o „polowaniu na jelenia” i o tym, jak jego Indianie potrafią tropić to szlachetne zwierzę aż do jego legowiska i - uzbrojeni jedynie w łuki i strzały - odnoszą zasłużone zwycięstwo. Chciałem zobaczyć to na własne oczy. „Polowanie na jelenia” to gra wymyślona przez Setona. To dobry moment, aby zwrócić uwagę na to wyrażenie: „wymyślona przez Setona”. O innych rzeczach można powiedzieć: zaadaptowane przez Setona lub używane przez Setona - ale w przypadku tej gry używam słów "wymyślone" lub "stworzone przez Setona". Dla mnie Seton był „twórczym geniuszem”. Wielu ludzi potrafi przejmować dobre pomysły innych ludzi i układać je na różne sposoby, zmieniać ich nazwy lub modyfikować je. Jednak potrzeba rzadkiego rodzaju umysłu, aby stworzyć, zapoczątkować, wymyślić, a następnie udramatyzować i dodać blasku nawet tak prostej rzeczy, jak gra „Polowanie na jelenia”.
Tego dnia zbierało się dziesięciu chłopaków i powstawał jeleń. Był tworzony z worka jutowego, wypełnionego słomą. Rzeczywiście wyglądało to trochę jak jeleń - może nie za bardzo, ale wystarczająco, by pobudzić wyobraźnię. Seria koncentrycznych pierścieni wykonanych na nim czarną farbą wskazywała, gdzie powinno znajdować się jego serce. Był to kolejny z charakterystycznych pomysłów Setona. Mówił: „Trafniej jest użyć symboliki - jeśli wybierzesz realizm, musisz zrobić to naprawdę perfekcyjnie, inaczej efekt będzie komiczny”. Zrozumiał, że nie trzeba robić doskonałej repliki jelenia - dlatego stworzył symbol jelenia, który dla dziesięciu chłopców wyposażonych w wyobraźnię stał się prawdziwym jeleniem. Przekonał mnie do wartości symboliki. Tego dnia on miał być jeleniem, a chłopcy myśliwymi, zatem przywiązał sobie do nóg żelazne kopyta, którymi zostawiał ślady, a chłopcy chwycili za łuki i strzały. Kto powiedział Setonowi, jak zrobić te żelazne kopyta? Skąd wziął się pomysł, że grający rolę jelenia powinien zostawiać tropy, za którymi mogą podążać myśliwi? Podobnie jak chatka, którą w czasach kiedy był chłopcem zbudował według własnego, oryginalnego pomysłu i przechwalał się: „Sam wymyśliłem jak ją zbudować i zostało mi jeszcze dość drewna kolejną” - tak samo jeleń i pierwszy zestaw kopyt do robienia tropów były jego własnymi pomysłami, zrobionymi według własnego planu i własnymi rękami. Była w tym nie tylko konstruktywna wyobraźnia i dramatyzacja, ale też filozofia symboliki oraz prawdziwie artystyczne rękodzieło. Ale skąd chłopcy wzięli łuki i strzały? Na początku nie mieli wystarczających umiejętności, aby je zrobić, więc je kupiono. Seton poszedł do handlarzy, kupił towar i sprzedał go chłopcom. W tym momencie wykazał się zarówno umiejętnością przewidywania, jak i hojnością. Zdawał sobie sprawę, że niektórzy ludzie szybko osądzą: „Jest to tylko program do zarabiania pieniędzy na chłopakach, polegający na kupowaniu hurtowym i sprzedawaniu chłopcom po korzystnej cenie detalicznej”, przyjął więc praktykę sprzedawania każdego artykułu po nieco niższej cenie, niż musiał sam na za niego zapłacić. Oczywiście nie był to dobry interes i nigdy taki nie miał taki być. To była hojność. Seton był raczej gorliwym biznesmenem, jeśli chodzi o niektóre interesy, ale w stosunku do chłopców zawsze odznaczał się hojnością.
Ale wróćmy do polowania na jelenia. Chłopcy dali mu 10 lub 15 minut na start. Przywiązał sobie do stóp żelazne kopyta, podniósł jutowego jelenia, włożył go pod pachą i ruszył polną drogą. Szedłem za nim w szybkim tempie. Ślady, które zostawiał w kurzu drogi, nie były dla mnie zbyt czytelne. Po przejściu pewnego dystansu wiejską drogą zatrzymał się i wskoczył bokiem na płaski kamień. Stamtąd dotarł do płotu kolejowego, pozostawiając za sobą bardzo niewiele śladów. Przeszedł pewną odległość po płocie i zeskoczył do lasu, by - po przejściu kilkuset metrów pomiędzy drzewami i zaroślami - umieścić jelenia na wpół ukrytego pod nisko zwisającymi gałęziami cykuty. Następnie zdjął żelazne kopyta z nóg, po czym zataczając szerokie koło dotarliśmy do punktu wyjścia. Teraz spodziewałem się, że wydarzy się kilka rzeczy, ale nic z tego się nie stało. Po pierwsze, spodziewałem się, że zobaczę chłopców klęczących lub przynajmniej pochylających się i badających tropy, które zostawił. Miałem w głowie obraz pochylonego indiańskiego zwiadowcy, który ukradkiem posuwa się ostrożnie naprzód, jedną ręką osłaniając oczy przed słońcem. Ale ci chłopcy zaczęli od biegu. Spodziewałem się też, że kiedy dotrą do miejsca, w którym ślady zostawione w kurzu drogi nagle się kończą, będą kompletnie zaskoczeni. Ale tak nie było. Nie minęli tego krytycznego miejsca o więcej niż sto stóp, gdy powietrze rozdarł okrzyk: „Zgubiony trop!” . Następnie, cofnąwszy się do ostatniego odnalezionego śladu, zaczęli rozchodzić się wachlarzowo we wszystkich kierunkach. Po niewiarygodnie krótkim czasie zabrzmiał triumfalnie nowy okrzyk: „Ślad odnaleziony!” W grze liczyły się punkty i chłopcu, który jako pierwszy odkrył zgubiony trop, przysługiwała odpowiednia liczba punktów. Zebrali się przy odnalezionym tropie i ponownie ruszyli przez las. Tutaj postęp był wolniejszy, gdyż ślad był mniej wyraźny, ale wkrótce rozległ się nowy okrzyk. Pierwszy chłopiec, który dostrzegł jutowego jelenia pod cykutą, krzyknął na całe gardło: „Jeleń”! Za to odkrycie przysługiwała mu określona liczba punktów. Reguły gry wymagały wówczas, aby się zatrzymał, a reszta dzielnych łowców ustawiła się za nim. Teraz do gry weszły łuki i strzały - każdy z chłopców kolejno wystrzelił swoją strzałę w stronę jelenia. Trafienie jelenia gdziekolwiek dawało łucznikowi niewiele punktów; trafienie w jeden z okręgów wokół serca dawało punktów więcej, a umieszczenie strzały w czarnym punkcie symbolizującym serce dawało jeszcze większą liczbę punktów i kończyło grę. Ale jeleń znajdował się jeszcze dość daleko, a na drodze strzał były krzaki i gałęzie, więc nikt nie trafił w „serce” za pierwszym razem. W takiej sytuacji zasady pozwalały podejść bliżej o określoną liczbę kroków i spróbować ponownie z nowej pozycji. Trzeba było więc próbować dalej, raz za razem - aż uznano, że jeleń nie żyje. Opowiadając o tym zdarzeniu, nie sposób oddać zapału, entuzjazmu i podekscytowania tych, którzy w nim uczestniczyli. Nie było to w każdym razie sztuczne polowanie – coś "na niby" - ale raczej coś bardzo realnego. Gra była tak intensywna, pełna dramatyzmu i aktywności, że wszyscy chłopcy byli cały czas w pełnym napięciu fizycznym i psychicznym. W tej chwili każdy z nich praktycznie zapomniał, kim jest i gdzie się znajduje, gdyż cała ich uwaga była skupiona na tropieniu nieuchwytnego jelenia, a ich umysły były wypełnione oczekiwaniem na osiągnięcie celu.
Przewoźnik dusz w „tamte dni”
W ten sposób Seton był w stanie wyrwać grupę chłopców z ich realności i umieścić ich - przynajmniej na chwilę - w innym świecie. Być może wyrażenie „inny świat” mogłoby zostać użyte do opisania wielu jego zajęć z chłopcami. Wyrwał ich z prozaicznego świata białych ludzi i umieścił w idealnym świecie Indian. W tym idealnym indiańskim świecie nie było miejsca dla zdegradowanych Indian czy spragnionych krwi czerwonoskórych z taniej powieści. Rozumiał, że prawdziwy Indianin w dowolnych czasach i miejscu miał zarówno wady, jak i zalety. Nie był ani całkowicie dobry, ani całkowicie zły. Zatem Seton rzucił światło na jego realne i liczne zalety i pozwolił, by wady pozostały w ich cieniu.
Dobrze pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ogień powstający w wyniku prymitywnej metody tarcia drew. Byliśmy w Instytucie Smithsonian w Waszyngtonie. Kustosz wziął do ręki elementy jednego z drewnianych eksponatów i zapytał Setona, czy jego zdaniem udało by się rozniecić nimi ogień. Seton powiedział, że chętnie spróbuje. Zdjął płaszcz i szybko przyciął scyzorykiem zwęglony koniec kija, aby lepiej pasował do gniazda deszczułki. Następnie dopasowując łuk do świdra, w niewiarygodnie krótkim czasie wytworzył dym, żar i ogień. Od tego czasu wiele razy widziałem, jak rozpalał ogień sejmowy tarciem drew. Kiedyś usłyszałem, jak pewien bardzo wpływowy człowiek zapytał go: „Jaki jest sens rozpalania ognia w ten sposób w dzisiejszych czasach, kiedy zapałki są tak tanie i łatwo dostępne?” Ten człowiek reprezentował zdecydowaną większość ludzi prowadzących swoje życie "tu i teraz", w swoim prozaicznym, nijakim świecie. Seton do takich osób nie należał i jeśli byłoby to możliwe możliwie, wolał by raczej żyć w tamtych czasach, w malowniczym świecie wyidealizowanej rzeczywistości. I nikt, kto kiedykolwiek widział go zapalającego tą prymitywną metodą - dostojnymi i efektownymi gestami - ceremonialny ogień w środku kręgu sejmowego, w zapierającej dech w piersiach ciszy lasu, nigdy by nie zapytał dlaczego. Byłoby duchowym rozczarowaniem, gdyby jakaś lekkomyślna osoba wyprzedziła go i zapaliła ten ogień zapałką. Nie pasowało by to do tego miejsca i czasu . Wokół sejmowego ogniska żyliśmy w tamtych czasach, a nie w obecnych czasach.
Zwycięzcą zostaje ten, kto spełni ustalone warunki, a nie tylko najlepszy
Od najmłodszych lat byłem zaznajomiony ze sportem i grami związanymi z rywalizacją. To Seton jako pierwszy zwrócił moją uwagę na to, co uważał za wielkie zło takiej konkurencji i zaproponował jak temu zaradzić. Kiedy dziesięciu chłopców rywalizuje w biegu na sto jardów, tylko jeden może wygrać, a dziewięciu musi ponieść porażkę. Doprowadzanie dziewięciu chłopców do poczucia porażki i upokorzenia, aby dać poczucie zwycięstwa i euforii jednemu chłopcu, nie przemawiało do Setona. Dlaczego nie zorganizować tego tak - argumentował - by każdy chłopiec mógł być zwycięzcą i został doceniony za wysiłek, jaki włożył? Uważał, że nie jest psychologicznie korzystne pozwolić jednemu chłopcu wygrać wyścig z łatwością lub niewielkim wysiłkiem - podczas gdy inny chłopiec, który dał z siebie wszystko i zajął drugie lub trzecie miejsce, był skazany na porażkę, upokorzenie i zniechęcenie. Jeśli istnieje rzeczywisty związek pomiędzy walką a rozwojem charakteru, to zdecydowanie powinniśmy w jakiś sposób doceniać starania i wysiłek, a także mobilizować do osiągnięć i dokonań.
Na przykład w wyścigu pieszym warto zachęcić każdego uczestnika do rywalizacji z czasem, a nie z towarzyszami. Chwała dla niego wynikała by z tego, jak szybko on potrafił biegać, a nie z tego jak szybko lub jak wolno biegli inni. Co więcej: bicie własnego rekordu ma być tym najważniejszym osiągnięciem - niezależnie od tego, ilu innych było szybszych lub wolniejszych ode mnie. Nawet jeśli mogłoby dojść do pobicia rekordu jakiegoś innego zawodnika, nie powinienem zmniejszać wysiłku, tylko nadal pobijać swój własny rekord - ze względu na to, co jest ważne dla mnie, a nie z powodu czegokolwiek, co robi ktoś inny. Tak więc Seton zalecał rywalizację z czasem i przestrzenią, a nie z towarzyszami. Opracował plan, zgodnie z którym rekord chłopca był mierzony w punktach. Zdobywał punkty, jeśli przebiegł określony dystans w określonym czasie - jeśli biegł w szybszym tempie, dostawał dodatkowe punkty. Zatem każdy chłopiec prowadził swoje notatki o punktach lub rekordach, które udało mu się zdobyć. Kiedy udało mu się dokonać pewnego wyczynu, przyznawano mu wyróżnienie zwane „czynem”. Za trudniejsze osiągnięcie przyznawano mu „wielki czyn”.` Te same zasady obowiązywały w przypadku uzyskania tytułów w szczepie; tytuł nie został przyznany ani wręczony, nawet jak były spełnione warunki, jeśli brakowało udokumentowania każdego osiągnięcia. Posiadanie tytułu „bohater lub wojownik”, „Sagamore”, czy później „Sachem” oznaczało długą listę skutecznie zdobytych czynów. Wśród oryginalnych Indian Setona żaden z chłopców zasiadających wokół ognia nie miał w pióropuszu ani jednego orlego pióra, na które by nie zasłużył.
YMCA w tamtym czasie
W roku 1901 w obozach chłopięcych YMCA wzięło udział 4327 chłopców z 228 miejscowości. Przywódcy niektórych byli zainspirowani obozowaniem w stylu wojskowym, oczywiście mocno zmodyfikowanym i przystosowanym do sytuacji. Namioty ustawione były na otwartej przestrzeni, słychać było hejnały, wznoszono flagi, salutowano, oddziały trenowano, pełniono warty, w niektórych było nawet coś na wzór musztry wojskowej, a także namiot będący główną kwaterą dla oficerów. Jednak większość obozów miała raczej charakter rodzinny, a wiele z nich miało indiańskie inspiracje.
Przeglądając numery Association Boys wydane w 1902 roku, znajduję na przykład artykuł George'a G. Pecka zatytułowany: „Czego się nauczyliśmy podczas siedemnastu kolejnych sezonów w Obozie jednego chłopca” (ang. “Things learned in Seventeen Consecutive Seasons in One Boys' Camp”)[5]. Po siedemnastu latach doświadczeń pan Peck radzi między innymi, aby „kopiować życie dzikusa (ale nie jego kulturę)”. „Obozowanie nie powinien być tylko sprawą ubioru”, itp. W innym artykule na 15 stronach zatytułowanych „Chłopcy jako dzikusy” (ang. Boys as Savages”)[6] nawołuje: „Konieczne są starania o zaspokojenie naturalnych pragnień chłopięcej natury i wykorzystywanie ich do szlachetnych celów, zamiast próbować zaszczepić mu nowe instynkty, które zrobią z niego łagodną owieczkę. W akapicie redakcyjnym w tym samym numerze znalazłem następujące słowa: „Pisarz zna 'bandę Indian', którzy są zorganizowani na tej podstawie, mając własnego wodza, szamana i strażnika wampum. Wódz miał zorganizować dla swojego szczepu niedziele zebranie, i udało mu się to z sukcesem. Jego Indianie ozdobili swoją izbę sejmową odpowiednimi dekoracjami. Ich wódz przeczytał im o Hiawacie.”[7].
W kolejnym numerze, w artykule C. B. Hortona „Zabawa na obozach dla chłopców” (ang. “Fun in Boys' Camps”[8]) czytamy o „indiańskich tańcach wojennych”, „o piłce nożnej ludożerców”, itp. Także F. R. Dennis opisuje szczegółowo zasady do gry „Biali i Indianie”[9]. George D. Bivin na czterech stronach artykułu „Dzicy Indianie z Buffalo” (ang. “The Wild Indians of Buffalo”[10]) mówi o wojownikach, sagamorach, sachemach, szamanach, pow-wows, ich indiańskich przezwiskach, pióropuszach, maczugach, malowaniu twarzy, tajnym piśmie itp. M. D. Crackel opisuje znaną mu grupę Indian z Clevelandu w artykule „Siuksowie i Mohawkowie” (“The Sioux and the Mohawks”[11]). Jeszcze później, w 1905 roku, w tej samej publikacji pojawia się artykuł Ernesta Thompsona Setona zatytułowany „Prawa Indian Setona” (“Laws of the Seton Indians”[12]). Akapit redakcyjny w tym numerze zwraca uwagę na wydaną przez Setona „Czerwoną Księgę” (ang. “Red Book”[13]) – trzydziestodwustronicowy opis spraw związanych z Indianami Setona, z ilustracjami tipi, dekoracji itp.
Najbardziej rozbudowaną serią artykułów, która rozpoczęła się w Association Boys w 1902 r. i ukazywała się w każdym numerze przez dwa lata, były „Studia nad dorastaniem chłopców” (ang. „Studies of Adolescent Boyhood”[14]) pióra Luthera H. Gulicka, M.D.
Miałem wielki zaszczyt być studentem doktora Gulicka w 1898 roku i to pod jego kierunkiem napisałem wówczas artykuł „Chłopcy jako dzikusy” (ang. “Boys as savages”[6]), który został opublikowany cztery lata później.Skalp - symbol życia
Wydawało mi się, że w programie Indian Setona wiele teorii doktora Gulicka zostało wprowadzonych w życie. Był to gruntowny, zamierzający budować charakter człowieka program wprowadzony przez Setona - daleki od zabawy w Indian w przypadkowy, powierzchowny i mniej lub bardziej bezcelowy sposób. Jego celem był rozwój charakteru, a nie tylko rozrywka czy zabawa. Aby dać tylko jeden przykład jego sposobu myślenia o trudnych problemach - przypomnę rozmowę, którą odbyliśmy na temat skalpowania. Skalpowanie było wśród Indian bardzo realną praktyką i pojawiło się pytanie, czy w programie dla chłopców należy go całkowicie pominąć, czy też można go w jakiś sposób zaadaptować lub zmodyfikować, aby przyniósł pożytek. Oczywiście, nie sposób było zachęcać chłopców, by w rzeczywistości, choćby w najłagodniejszej formie, próbowali skalpować się nawzajem. Jednak prawdziwym problemem było, jak nadać skalpowaniu realizmu, unikając przy tym sztucznej teatralności. Łatwo byłoby zrobić z tego śmieszny spektakl, ale pytanie, jak uczynić to poważnym i prawdziwym, a a jednocześnie sprawić, by miało to praktyczny cel, pozostawało trudnym do rozwiązania problemem. Seton postanowił podarować każdemu chłopcu, który dołączył do szczepu, skalp, składającą się z kręgu ze skóry lub innego materiału o średnicy około 1,5 cala, przez który były przeciągnięte długie wiązki końskiego włosia. Podczas uroczystego przekazania przemawiał do chłopca poważnie: „Oto jest twój skalp”. „Jest to symbol twojego honoru, pielęgnuj go tak samo. Możesz go stracić bez całkowitej hańby, ale nie odbędzie się to bez upokorzenia”. Chłopiec mógł stracić swój skalp jedynie w jakimś ważnym konkursie zatwierdzonym przez Sejm. Jeśli przegrał, jego skalp trafił do zwycięzcy, a przegrany został bez niego do czasu, kiedy nagradzając cierpliwość i wysiłek uznano, że wyrósł mu nowy. Wojownik bez skalpu nie miał żadnego głosu w radach szczepu. Nie mógł nawet zasiadać przy sejmie [ani brać udziału w żadnych konkursach]. Tymczasowo tracił prawo do głosowania, głos i swój symbol honoru. Kiedy członkowi szczepu udawało się zdobyć skalp innego „odważnego” - stawał się „wojownikiem”.
W ten sposób skalpowanie stało się sprawą bardzo poważną i było praktykowane jedynie w rzadkich przypadkach. To, że każdy miał swój własny głos i prawo wyborcze, było zdumiewające. Skalp stał się niemal symbolem samego życia, a jego utracenie uczyło, że nie należy niepotrzebnie ryzykować życia, jednak czasem takie ryzyko jest uzasadnione.
Był tylko przykład rozumowania Setona: szanuj naturalny instynkt i znajdź sposób na jego zaspokojenie, który będzie nie tylko korzystny, ale także przyjemny i zabawny. Człowiek, który potrafi tak wysublimować skalpowanie, że staje się ono niemal cnotą, jest rzeczywiście twórczym geniuszem. Nie ma tu sprzeczności między niechęcią Setona do masowych sportów rywalizacyjnych a jego uznaniem, że są chwile i sytuacje, w których chłopiec nie tylko ma prawo stanąć do "pojedynku" z rówieśnikiem, ale wręcz nie może uniknąć takiego starcia, nie narażając się na utratę szacunku do samego siebie czy na ryzyko utraty uznania w oczach swoich towarzyszy.
To właśnie przenikliwość i mądrość Setona dostarczały ostatecznego rozwiązania w sytuacji, która w innym przypadku mogłaby przerodzić się w kłótnię, a nawet coś gorszego, między dwoma chłopcami w równym stopniu pragnącymi objąć określony rodzaj przywództwa. Takie wyzwanie musiało mieć swoje ujście, dlatego zorganizowano godny konkurs.
Ogólnym rezultatem był nie tylko wzrost prestiżu zwycięzcy, ale także wzrost szacunku dla dobrego przegranego, który dał z siebie wszystko.Gdzie leży prymat Setona?
Istnieje ogromna różnica pomiędzy pospolitym hałasem a muzyką, nawet jeśli do produkcji obu używa się tych samych skrzypiec lub fortepianu. Jeden człowiek może korzystać z indiańskich działań i wywołać niezgodę - a inny może użyć tych samych czynności, by tworzyć harmonię. To nie płótno, farba i pędzle tworzą wspaniały obraz. To artysta. Z tych samych surowców różni ludzie wytwarzają różne rzeczy, dlatego też wielu ludzi stworzyło różnorodne programy – dobre, uczciwe i obojętne – nieskuteczne i gorsze.
Seton był artystą, który namalował przy użyciu tego materiału wspaniały obraz. Seton był muzykiem, który to wyśpiewał. To twórcza wyobraźnia i duch Setona sprawiły, że gra żyła i oddychała. Prawdopodobnie tylko ci, którzy mieli zaszczyt poznać tę magnetyczną osobowość, mogą docenić jego entuzjazm, życzliwość i zaraźliwość jego pomysłów. Nie znaleziono sposobu, aby w odpowiedni sposób docenić Setona za jego wielki wkład, ponieważ tak duża jego część przypada na dziedzinę, w której nie są możliwe żadne prawa autorskie. Powstało wiele częściowych i słabych imitacji jego programu. Jakże łatwo jest wybrać z programu to czy tamto, zmienić to i owo, a potem pozwolić innym naśladować naśladowcę i tak dalej, i tak dalej, zapominając o twórcy. Przypominają się wiersze Kiplinga „Odkrywca” (ang. „The Explorer”), w gdzie mówi
„No cóż, wiem, komu przypadnie zasługa – wszystkim tym mądrym gościom, którzy szli wygodnie moimi śladami.
Cały tuzin mężczyzn, co nigdy nie poznał moich pustynnych lęków;
Nocowali w obozach, które opuszczałem, korzystali z wodopojów, których wydrążyłem własnymi rękami.
Teraz się wracają i snują opowieści. Nazywani są Pionierami.”
Zabawa w Indian (wrzesień 1900)
Pierwszy szczep zorganizowany przez Setona na jego własnej posiadłości w Cos Cob w stanie Connecticut w 1902 roku szybko przyciągnął uwagę, częściowo ze względu na Setona jako autora, artystę, wykładowcę, przyrodnika i dobrze znaną postać publiczną. Z pewnością wszystko, w czym brał udział przyciągało uwagę opinii publicznej. Nie trwałoby to jednak długo, gdyby uwagi opinii publicznej nie przykuło coś nowego, czegoś męskiego, coś, co sugerowało wielkie możliwości i zapowiadało szerokie zainteresowanie. Niektórym spodobało się to jako nowy i wyjątkowy wkład w edukację charakteru chłopców. Dla innych była to zagadka, tajemnica z niejasnym odwołaniem do ukrytych instynktów. Niektórzy mieli wątpliwości, inni okazywali nieufność, obawiali się umniejszenia chłopięcych ideałów. Niektórzy uważali Setona za mistrza hipnozy, który potrafił rzucić zaklęcie na grupę chłopców czy widzów i sprawić, że na jakiś czas to, co nierealne, wydawało się realne - obawiali się reakcji i rozczarowania, gdy zaklęcie przestanie działać. Niektórzy twierdzili, że projekt jest niemożliwy lub niepraktyczny bez Setona w centrum; że nie jest to program, w którym zwykły człowiek mógłby liczyć na sukces. Niektórzy byli przeciwni i uważali całość za poniżającą; inni byli sceptyczni, a jeszcze inni dostrzegali jedynie to, co widoczne, i słyszeli tylko to, co głośne, nie dostrzegając duchowego znaczenia, które nawet przy minimalnej przenikliwości mogliby uchwycić. Wkrótce to pierwsze plemię zaczęto powszechnie nazywać "Indianami Setona". Niektórzy używali tego określenia z drwiną.
A jednak gdy pomysł zaczął się szerzyć i w innych miejscowościach organizowały się podobne szczepy, powszechnie nazywano je „Indianami Setona” i nazwa ta przetrwała aż do roku 1905. Jednak w 1906 roku ukazało się nowe wydanie „Zwoju kory brzozowej” (ang. “The Birch Bark Roll”) i zaczęto używano nazwy „Puszczańscy Indianie” (ang. “Woodcraft Indians”). Nie wiem, jakie znaczenie przywiązywać do poniższego cytatu z tego wydania. „Głównym tematem naszych rozważań jest idealny Indianin - reprezentujący najwyższy typ prymitywnego życia i który jest mistrzem puszczaństwa - niezależnie od tego, czy kiedykolwiek istniał, czy nie.”. (podkreślenie moje). Następny akapit, który mówi o tym, co kryje się pod słowem „Woodcraft”, traktuje o „wielu gałęziach indiańskiej umiejętności”. Wydaje się, że mniej więcej od tego czasu termin Woodcraft rozumiany jest szerzej, obejmując indiańskie umiejętności. Można się tylko domyślać, jaki wpływ wywarło to, że Indianie Setona stopniowo przekształcili się w puszczańskich Indian (ang. Woodcraft Indians), a jeszcze później w „Ligę Woodcraftu” (ang. “Woodcraft League”).
Stopniowo ważne stawały się co najmniej dwie rzeczy - po pierwsze: chęć popularyzacji i poszerzenia pierwotnej idei, zarówno pod względem treści programu, jak i kręgu odbiorców, do którego mógłby być adresowany.Puszczaństwo jest dla każdego
To oświadczenie sprawiło, że drzwi zostały szeroko otwarte i każdy mógł wejść i wziąć to, co chciał. To było coś więcej niż hojny gest; wyrażało pragnienie jego serca, aby dzielić się tym, co posiadał i dawać wszystkim bezinteresownie. W zamian oczekiwał równie hojnej i wdzięcznej postawy uznania ze strony tych, którzy otrzymali ów dar. I tu gorzko się rozczarował. Mówił (Birch Bark Roll, 1906): „Chciałbym poprowadzić cały naród do życia na świeżym powietrzu”.
Dalej wskazał, że jego plan jest adresowany do „młodych ludzi”, a nie wyłącznie do chłopców, po czym stopniowo rozszerzał swój pomysł, aż objął nie tylko obie płcie, ale wszystkie grupy wiekowe.Przekształcenie gry w ruch obejmujący szeroki poziom
Wydawało się, że pierwotnym pomysłem był „Indian Craft”, nauka indiańskich umiejętności dla chłopców, która zawierała też elementy Woodcraftu, ale w procesie rozbudowy tego projektu Woodcraft stał się programem dla każdego, zawierając w sobie indiańskie umiejętności. “ Przez Woodcraft rozumiemy lekkoatletykę na świeżym powietrzu, naukę przyrody i obozowanie jako sztukę piękną. Fotografia jest uznawana za rodzaj badania natury, a umiejętność obozowania, obejmująca najprostsze metody triangulacji, naukę o gwiazdach, odnajdywanie drogi, wyznaczanie kierunku, znajomość języka symbolów, a także wiele gałęzi rzemiosła indiańskiego. ”. (Seton 1905).
Wydaje się, że termin Woodcraft można rozciągnąć na wszystkie aktywności na świeżym powietrzu, ponieważ według nas: „Dzika przyroda zapewnia ideał obozowania, ale wiele korzyści można uzyskać też mieszkając w namiocie rozstawionym na działce miejskiej, podwórku, czy nawet na dachu domu”. (E.T.S. 1906)
Z dachu łatwo jest przeskoczyć na ulicę i wkrótce pojawiły się gry, w które można było grać na chodnikach, a także pewne formy indiańskiego zwiadu i tropienia od bloku do bloku.
Wpływ Setona
Zebrał grupę ludzi, którzy działali jako coś w rodzaju Sejmu Narodowego (ang. National Council), ale ich wysiłki, jak się wydaje, ograniczały się do udzielania rad i wskazówek dotyczących treści programu. Nie miał innej możliwości śledzenia innych organizacji, które korzystały z jego programu w części lub w całości, z wyjątkiem korespondencji, rozmów podczas osobistych spotkań czy wzmianek w gazetach. Niektóre wydawnictwa YMCA z tamtych czasów wykazują duże zainteresowanie tym, za czym opowiadał się Seton - ale trudno odkryć, jak wiele z tych druków można z nim samym powiązać.
W Painesville w stanie Ohio, w trakcie zimowego obozu, podzielono chłopców na trzy szczepy indiańskie. Cleveland miał swoich „Siouxów” i „Mohawków”. W Newark było wszystko, od klubów ornitologicznych, klubów ptasich, po cygańskie tabory i dzikie wyprawy. Na Camp Dudley były grupy zajmujące się geologią, ptakami, drzewami i różnymi działaniami związanymi z rzemiosłem drzewnym - aby zdobyć upragnione odznakę „D”, chłopcy musieli robić wiele rzeczy, takich jak wspinaczka górska, budowanie schronień, gotowanie prostych posiłków, łapanie i oswajanie wiewiórki, identyfikacja 20 ptaków i 20 drzew itp. Obóz Montclair miał swoje gry jak „Biali kontra Indianie”; Springfield w stanie Massachusetts miał swój „Obóz Ondian Pawnee”[15]; W Roanoke w stanie Wirginia mieli swoich „Dzikich Indian”, których czterostronicowy opis kończy następująca rada: „Przeczytaj [artykuł o] Dzikich Indianach z Buffalo, v ‚Association Boys’ z lutego 1904 r. i małą czerwoną książeczkę „Jak grać w Indianina”, autorstwa Ernesta Thompsona Setona”. Kolejny czterostronicowy artykuł opisuje „Żółwie jaszczurowate” z 23rd Street Y.M.C.A. w Nowym Jorku. Camp Becket oferował bibliotekę z książkami o naukach przyrodniczych, obróbce drewna itp., miejsce do robienia różnych rzeczy, kluby poznawania ptaków, kwiatów, drzew, nasion, mchów, paproci, pierwszej pomocy, ratowania życia. Była nawet plenerowa prezentacja Hiawathy. Kilka stowarzyszeń w New Jersey informowało o klubach przyrodniczych zorganizowanych jako szczep „Indian Trailers” z Wielkim Wodzem, Szamanem - strażnikiem Zwoju Kory Brzozowej, wojownikami znanymi pod imionami Orle Pióro, Deszcz Na Twarzy, Cicha Stopa itp. „Chłopcy są bardzo entuzjastycznie nastawieni i zdobywają coraz większe umiejętności woodcrafterskie… …każde stowarzyszenie w kraju mogłoby mieć taką odnoszącą sukcesy i entuzjastyczną grupę młodych przyrodników”. Racine, Wisc. opowiada o dziewięciu klubach biblijnych utworzonych jako „Szczepy indiańskie”. Ze Eastern District na Brooklynie cytujemy: „Fakt, że 61 obozowiczów po wypróbowaniu indiańskiej formy organizacji głosowało jednomyślnie, aby ją powtórzyć w następnym sezonie, świadczy o jej popularności. Oczywiście prawdą jest, że niektórzy dorośli bawili się grą w Indian w tak dziecinny sposób, że budziło to odrazę u starszych chłopców. Z drugiej strony, innym dorosłym udało się swoim entuzjazmem nakłonić cały obóz do prowadzenia życia zbliżonego do prawdziwego indiańskiego życia, naśladując oczywiście jedynie cnoty dzikusa, a nie jego wady.”
Powyższe cytaty, wybrane losowo z jednej publikacji jednej organizacji, zostały wydrukowane zanim pojawiła się w Ameryce jakakolwiek wzmianka o skautingu. Bez wątpienia podobne cytaty mogły by pochodzić od wielu innych organizacji. To, czy organizacje chłopięce i organizacje zajmujące się chłopcami były w tym okresie zarażone lub inspirowane pomysłami dotyczącymi Woodcraftu, rękodzieła, studia natury, indiańskich umiejętności itp., jest kwestią opinii. [Pewne jest, że było ponad 57 rodzajów prób realizowanych na tym polu.] Jest oczywiste, że w pewnym stopniu korzystano z tych pomysłów. Radosna sobota w lesie może być nierozerwalnie połączona z mniej pociągającym uczęszczaniem od szkółki niedzielnej następnego dnia. Studiowanie Biblii mogłoby być przedstawiane jako „Przesłanie Wielkiej Tajemnicy” i stanowić część stałego programu szczepu. Tak naprawdę każdą rzecz, którą wymyślił przywódca, można było, używając metafory, udekorować barwami wojennymi i piórami, owinąć w koc i przyjąć bez zastrzeżeń przy obrzędowym ognisku.
Pragnę złożyć świadectwo o hojności i niestrudzonych wysiłkach Setona w tym okresie przy zasiewaniu ziarna. To prawda, że jego formalne wykłady były rezerwowane przez biuro wykładowe i nie pozwolono mu przekroczyć podanej ceny w przypadku płatnego wstępu, ale powiedział: „Mogę wykładać, ile chcę, za darmo”. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek odmówił przemawiania przed jakąkolwiek grupą, kiedy go o to poprosiłem. Czynił to na własny koszt, chętnie, swobodnie i często. Poświęcał dni i tygodnie na podróżowanie na własny koszt, nie myśląc o zarobku finansowym, zadowolony z tej możliwości szerzenia dobrej nowiny o wprowadzaniu w życie „metody edukacji błękitnym niebem”. Ponieważ mogłem na własne oczy obserwować wpływ Setona na wielu przywódców chłopców w Ameryce, to łatwiej mogę sobie wyobrazić, jaki był pływ kontaktów z Setonem na rozwój idei w Anglii. Część nasion niewątpliwie padła na drogę, część na kamienistą ziemię, część między ciernie, lecz część padła na żyzną glebę i wydała obfity owoc. Można przeczytać o jego wykładach w Londynie, Newcastle, Rossall, Haileyburgu, Ealing, Aysgarth, Dover College, Uppingham, Cheltenham, Aldenham, Fetters' College, Loretto, Harrow, Brighton, Hampstead itp. i wyobrazić sobie, jakie tryby zostały wprawione w ruch w Anglii jesienią 1904 r.
W tym czasie wspomniana już mała „Czerwona Księga” była jedynym drukiem [tego rodzaju] dostępnym do dystrybucji na spotkaniach.
Baden Powell (wrzesień 1906)
W tym czasie mała „Czerwona Księga” rozrosła się i stała się „Birch Bark Roll” (Zwitkiem kory brzozowej) wydanym 1906 roku - jeden egzemplarz przekazano też Badenowi Powellowi. Wydaje się, że była to doniosła okazja, ponieważ Baden Powell został poproszony o ponowne napisanie swojej broszury „Pomoc dla skautingu” (ang. „Aids to scouting”), napisanej dla dobra żołnierzy, i przystosowanie jej do podręcznika do użytku „Chłopców kościelnych” (ang. “Church Lads”) w Anglii.
Wiele razy stałem u zbiegu dwóch wielkich rzek i obserwowałem mieszanie się wód. Czasami w Indiach można usłyszeć wyrażenie wskazujące na zmieszanie się rzek Ganges i Jumna. Stosuje się go, gdy na włosach mężczyzny, choć jeszcze czarnych, dopiero zaczynają pojawiać się pierwsze siwe włosy. Mieszanie się wód jest łatwe do zrozumienia, a strumień, który następuje po zmieszaniu, czasami wykazuje oznaki obu źródeł, a czasami wydaje się, że jeden z pierwotnych strumieni pochłonął drugi. Kiedy spotykają się dwaj ludzie tacy jak Seton i Baden Powell i strumienie ich idei, których źródła znajdowały się w różnych górach, mieszają się, potrzeba czegoś więcej niż zwykłego wzroku czy nawet wnikliwości, aby powiedzieć o następującym strumieniu: „To wyszło z tego strumienia i to z tego strumienia”. To prawda, że mogą istnieć kawałki drewna wyrzuconego na brzeg, które mogły tylko pochodzić z jednego ze strumieni przyczyniających się do tego zjawiska, lub osad lub barwnik, który mógł wyłącznie wypływać z drugiego. Ale w strumieniu pomieszanych idei, jak trudno jest prześledzić pochodzenie.
Weźmy nawet tak proste słowo jak „Skauting”. Obaj mężczyźni używali go przed spotkaniem; obaj coś na ten temat wydrukowali. Jeden miał na myśli skauting indiański dostosowany do chłopców; drugi miał na myśli skauting lokalny, dostosowany do żołnierzy. Nie wiem, czy Baden Powell zaczerpnął swoje pomysły na skauting od tubylców Afryki, czy nie, ale Seton niewątpliwie zaczerpnął swoje pomysły od Indian z Ameryki Północnej. Jednakże obaj mężczyźni, poprzez lekturę, zapoznali się ogólnie z różnymi formami skautingu na całym świecie. W 1906 r. skauting jako taki był drugorzędną działalnością Woodcraft Indians, ich główną działalnością był woodcraft. Ale kiedy w 1908 r. w Anglii publicznie zainaugurowano ruch skautowy dla chłopców, główną ideą w tej organizacji był skauting, z woodcraftem jako pomniejszą działalnością. Tak jak w Ameryce słowo woodcraft zostało rozciągnięte na prawie w każdy rodzaj aktywności na świeżym powietrzu, teraz idea skautów została rozciągnięta na prawie na każdy rodzaj aktywności, który podoba się chłopcom. Chemia idei jest zupełnie poza moim zasięgiem, ale widziałem, a przynajmniej byłem wśród obecnych, gdy wodór i tlen zmieszano w starej niezawodnej formule H²O i oba gazy zamieniły się w wodę.
Chemia wyjaśniająca, w jaki sposób dwa zmieszane gazy stają się cieczą, jest wystarczająco trudna, ale chemia mieszanych idei jest czymś zupełnie poza moim zrozumieniem.Jak skauting Baden-Powella przeniknął do USA?
Jestem pewien, że Seton z hojną hojnością dzielił się swoimi pomysłami ze wszystkimi, którzy chcieli to zaakceptować w Ameryce, i jestem pewien, że zrobił to samo w Anglii, zwłaszcza gdy znalazł tak gorliwego słuchacza jak Baden Powell. Nie wiadomo, jak wielki był wkład pomysłów Setona. Czy chemia idei wyjaśnia, w jaki sposób dwie oryginalne idee, odpowiednio zmieszane, mogą dać trzecią, która w niewielkim stopniu lub w ogóle nie przypomina żadnej z jej części składowych?
To właśnie w drugiej połowie 1908 r., a dokładniej w 1909 r., w Ameryce zaczął być odczuwalny wpływ angielskiego ruchu skautowego.
Tu i ówdzie znaleziono egzemplarze podręcznika języka angielskiego, a goście powracający z Anglii zaczęli opowiadać o skautach.
W Toronto w Kanadzie projekt „Skauting dla chłopców” został zaprezentowany gablocie chłopców w YMCA, i przyjęty z szyderstwem, ostatecznie został odrzucony.
Starsi chłopcy uważali, że przypomina to „pomysł blaszanego żołnierza”.
Wyobrażali sobie siebie nawzajem, po całym kraju, skautów chowających się przed wrogiem za drzewami i skałami.
Słowo „skauting” sugerowało podsłuchiwanie i donoszenie.
Bycie skautem (uważali) nie jest zbyt zaszczytnym wyróżnieniem, więc odrzucili je, ale jednomyślnie pragnęli jakiegoś programu grupowego.
Potem, tak jak kilka lat wcześniej, niektórzy przywódcy wybrali to i owo z programu indianów Setona, zaczęli wybierać to, co uważali za pożądane z programu skautów.
Zorganizowano trzydzieści dwie grupy, ale trzy grupy, które najściślej realizowały program skautowy, okazały się najskuteczniejsze.
W październiku 1909 roku pewien wybitny wojskowy, który odwiedził Wielką Brytanię poprzedniego lata i był pod wrażeniem ruchu skautowego, zwołał publiczne zgromadzenie. Spotkanie odbyło się w Zbrojowni, ale prelegenci zapewnili słuchaczy, że Baden Powell wyraźnie stwierdził, że Ruch nie ma celów wojskowych. Zorganizowano sejm, miasto podzielono na siedem oddziałów z lokalnymi komitetami i zapisano około 1500 chłopców. W Anglii, na początku popularności skautów, trzeba było walczyć z „małpimi skautami”, więc w Kanadzie wydarzyło się to samo. Nieodpowiedzialne grupy zaczęły naśladować skautów i dyskredytować prawdziwy ruch skautowy. W obu przypadkach potrzebna była silna organizacja, aby stłumić i powstrzymać te „małpie drużyny”. Zawsze wydawało mi się, że organizacja Setona ucierpiała bardziej z powodu „małpich Indian” lub nieodpowiedzialnych i niezdolnych naśladowców niż z jakiejkolwiek innej przyczyny, a żaden odpowiedni organ zarządzający nie podjął się zaradzenia temu problemowi.
Kiedy w rozproszonych miejscowościach w USA zaczął pojawiać się podręcznik dla angielskich skautów, różni przywódcy chłopców na różne sposoby zaczęli dostosowywać i modyfikować oraz wybierać z programu. Wysiłki te sięgały od zwykłego dodania małej ozdoby skautingu do istniejącego programu, aż po podjęcie całego serca w celu wypróbowania całego programu z nowo zorganizowaną grupą. Oprócz niebezpieczeństwa rozpadu szło niebezpieczeństwo wyzysku. „Skautmistrz na krześle obrotowym”, który pragnął całego zaszczytu, podczas gdy asystent wykonywał całą pracę, czasami był nauczycielem w szkółce niedzielnej, a czasami duchownym pragnącym pozyskać zwolenników chłopców dla dobra swojej organizacji lub specjalnego odsetki.
Byli inni, którzy chcieli wykorzystać to nowe zainteresowanie i wkrótce stało się jasne, że konieczny jest jakiś rodzaj nadzoru narodowego.„Boy Scouts of America” i moja rola w jego powstaniu
W wyniku spotkania powołano Komisję ds. Organizacji, posiadającą uprawnienia wykonawcze, do czasu zorganizowania stałego Komitetu Narodowego. Jednomyślnie wybranym na przewodniczącego tego komitetu organizacyjnego został Ernest Thompson Seton, a później, gdy trwała organizacja została ukończona, został on jednomyślnie wybrany na „Naczelnego Skauta””. Kiedy patrzę wstecz na pięć lat, które potem nastąpiły i przypominam sobie, jak całym sercem zaangażował się w wysiłki na rzecz promowania skautów w Ameryce na początku tego okresu i jak bardzo był zasmucony pod koniec, zdaję sobie sprawę z czegoś, co tragedia i rozczarowanie, które go ogarnęły. Żaden człowiek nie byłby bardziej hojny, gdyby poświęcił swój czas i wysiłek. Jego zapał i energia były zdumiewające. Chciał wnieść cały swój program Indian Woodcraft do tego nowego ruchu, aby wtopił się w krwioobieg i utracił swoją tożsamość jako odrębny ruch zewnętrzny. Był gotowy dobrowolnie oddać wszystkie swoje pomysły, doświadczenia i zdolności. Był zdumiony niechęcią nowego Komitetu do przełknięcia jednym haustem tego, co tak bardzo chciał oddać. Z rosnącym zdumieniem dotarło do niego, że ten nowy ruch w Ameryce, zgodny z formą, chciał jedynie wybierać z programu, który stworzył. Wydawało mu się, że w swoim oryginalnym programie miał tendencję do wybierania mniej ważnych i ignorowania ważniejszych punktów. Na początku ruchu skautowego w Ameryce nazwisko Ernesta Thompsona Setona było wielkim atutem, ponieważ był znany w całym kraju dzięki swoim książkam i wykładam oraz uznawany (jak zawsze) za autorytet w dziedzinie studiów nad przyrodą, dziedzinie woodcraftu i tradycji indyjskiej.
Ten nowy, niejasno rozumiany i bardzo źle rozumiany ruch potrzebował sponsora o narodowej reputacji.Seton był „Szefem”!
Krajowe gazety donosiły o utworzeniu Komitetu Narodowego, a listy napływały w tempie, które zapełniło nowo otwarte biuro. Naciskano, aby szybko rozesłać ulotki zawierające informacje dla pytających. Seton podjął się napisania podręcznika pod presją prędkości i presją „amerykanizacji” podręcznika w języku angielskim na tyle, aby stał się akceptowalny w Stanach Zjednoczonych. Seton dzień i noc pracował nad tą niewdzięczną pracą, a pospiesznie wydrukowany podręcznik był gotowy do dystrybucji podczas kolacji wydanej Badenowi Powellowi w Nowym Jorku we wrześniu 1910 roku. Spełniło to swój cel, pomagając powstrzymać zalew zapytań, podczas gdy Komitet Redakcyjny zobowiązał się do dokładniejszego sprawdzenia materiału przed drugim wydaniem.
Nic dziwnego, że to pierwsze, pośpieszne wydanie okazało się niewystarczające, gdy godzinami słuchano komisji rewizyjnej, która debatowała nad tym, co powinno znaleźć się w drugim wydaniu i jak powinno zostać sformułowane.Obóz Silver Bay (lato 1910)
W pewnym sensie można to uznać za obóz „dokonania zmiany”, ponieważ zaczął od jednego pomysłu, a następnie próbował dostosować się do innego. Był to typowy przypadek „zmieszania się wód dwóch wielkich rzek”. Obóz miał swoje początki w wyzwaniu. W zeszłym roku powiedziałem Setonowi: „Tak, twój obóz jest w porządku, twoje pomysły są w porządku, ale jak daleko nasza Y.M.C.A. przywódcy je zaakceptują, to inna kwestia. Czy twoje pomysły sprawdzą się w przypadku starszych chłopców, z którymi mamy do czynienia? Czy chcesz zademonstrować grupie, którą zbiorę w sierpniu przyszłego roku w Silver Bay w stanie Nowy Jork?” Bez wahania Seton przyjął wyzwanie i przygotował się do zademonstrowania, w jaki sposób „Woodcraft Indians” przeprowadzą obóz.
Z góry uzgodniliśmy kilka linii postępowania, które nie były powszechnie stosowane w Y.M.C.A. obozy dla chłopców. Wśród nich były takie: (1) Tylko przywództwo wolontariuszów – żadnej płatnej pomocy. (2) Dwadzieścia grup składających się z 6 starszych chłopców i jednego dorosłego wolontariusza z 20 różnych miast. (3) Żadnego szefa kuchni. Każda grupa samodzielnie będzie siebie gotować jedzenie. (4) Żadnych sportów wyczynowych. (5) Każda grupa przygotowuje i przynosi własne tipi. (6) Każdy chłopiec przyniesie jeden łuk o długości sześciu stóp i 6 strzał. (7) Tipi należy rozbijać losowo, ale w odległości mniejszej niż 30 metrów od innych. (8) Każda grupa przygotowuje własne ognisko do gotowania na świeżym powietrzu, itp. Wszystkie te przygotowania zostały poczynione zanim zorganizowano Boy Scouts of America, ale zanim zwołał się Obóz, Seton został Głównym Skautem tej nowej organizacji. Musiał stanąć przed problemem połączenia idei Woodcraft Indians, z którymi był zaznajomiony, z ideą nowego i nieco niejasno rozumianego skautingu, z którym był mniej zaznajomiony, ale przez który był postrzegany jako przywódca narodowy pod tytułem Naczelnika. Sytuacja była trudna, ale jego reakcja była typowa. Rzucił się bez reszty w przedsięwzięcie poświęcając nie tylko dwa pełne tygodnie na obozie, ale także czas na przygotowania. Przywiózł sprzęt, żelazka na robienie śladów, wspaniałe koce, tom-tomy itp., a wszystko to wyłącznie na swój osobisty koszt.
Przez dwa tygodnie 120 chłopców w wieku licealnym było tak zajęto robieniem rzeczy, których nigdy wcześniej nie robili, że nie mieli ani czasu, ani ochoty grać w baseball, mimo że ładne boisko sportowe i cały sprzęt znajdowały się w promieniu kilkuset metrów obozu.Dobrowolność jest podstawą puszczaństwa
Dopiero gdy przypomniał sobie, że jest naczelnikiem skautów, zaczęły się trudności. Szczerze starał się poprowadzić obóz na wzór skautowy, a jednocześnie włączyć w niego dziedzictwo Woodcraft Indians. Wspominam o tym tutaj, ponieważ jego pozycja w tym obozie tak dobrze ilustruje jego stanowisko w próbie połączenia tych dwóch ruchów w jeden. Choć oba programy mogą mieć wiele wspólnego, to jednak w niektórych kwestiach nie da się ich połączyć. Myślę, że Baden Powell był konformistą zarówno z zamiłowania, jak i z doświadczenia. Seton był z natury, skłonności i doświadczenia nonkonformistą. Baden Powell, z wykształcenia wojskowy, dostrzegł wszystkie zalety tkwiące w dyscyplinie, organizacji, regularności, standaryzacji itd., itp. Seton nie był zwolennikiem wojska, był jego przeciwnikiem. Nienawidził widoku namiotów rozstawionych w prostej linii. Odmawiał wstawania, chodzenia na posiłki, kładzenia się spać o określonej porze i słuchania sygnału trąbki. Kładł nacisk na swobodę podążania za swoimi upodobaniami i swobodę robienia tego, co się chce i kiedy się chce. Jak ktokolwiek mógłby oczekiwać, że niewojskowa, nonkonformistyczna natura podąży za planem opracowanym przez człowieka o wojskowych instynktach i wielkim szacunku dla wartości konformizmu. W obozie starał się jak mógł przestrzegać metody skautingu, ale metody Indiańskich skautów nie dały się stłumić, ponieważ były mimowolne, i naturalnie przeważyły.
Myślę, że tej grupie chłopców bardziej podobał się sposób obozowania Setona niż bardziej stereotypowy sposób innych dowódcow, ale jest trudno powiedzieć, w w jakim stopniu wpłynęła na to magnetyczna osobowość Setona.Dlaczego system Baden-Powella dominuje w Boy Scouts of America?
Jednolitość jest nienaturalna
Żaden z tych domów nie jest podobny do innego. Wszystkie są sprzeczne z tradycją architektoniczną, ale wszystkie są praktyczne i, moim zdaniem, piękne. Seton mówi, że Natura jest autorem prostych linii i płaskich kolorów, ponieważ jej linie są zakrzywione lub krzywe, a jej kolory są mieszane lub cętkowane. Kiedy więc buduje dom, podąża raczej za naturą niż konwencją. Nie widzi powodu, dla którego maszt kalenicowy miałby być prosty, gdyż wydaje mu się, że łagodniejszy jest łuk. Nie widzi żadnego powodu, aby układać łupki na dachu w równych rzędach, w tym samym kolorze i kształcie, więc za pomocą wielu kolorowych łupków o różnych kształtach i rozmiarach, ułożonych nieregularnie i z połamanymi narożnikami, uzyskuje cętkowany efekt, tworząc w swoim krzywym, nieregularnym dachu coś pięknego. Nie widział żadnego powodu, dla którego dwie ściany domu miałyby być pomalowane na ten sam kolor, ani dlaczego jedna ściana miałaby być w jednym kolorze, więc odkryłem, że jedna ze ścian jego domu w dolnym rogu jest pomalowana na różowo, a w rogu po przekątnej przechodzi w kremowy lub jasnobrązowy kolor. Druga strona domu zaczynała się w jednym rogu od jasnozielonego koloru, nakrapianego żółtymi plamkami, który przechodził w delikatną żółć nakrapianą drobnymi zielonymi punkcikami. Całość ukazywała ducha i kunszt artysty. Seton nie tylko jest niekonwencjonalny w bierny sposób, ale również otwarcie buntuje się przeciwko wielu konwenansom, które wydają mu się absurdalne. Jest całkowicie pozbawiony lęku fizycznego i duchowego. Jest to osoba, która góruje nad tłumem i odmawia poddania się wszelkim głosom większości. Powiedziano o słoniu w składzie porcelany, że nie ma nic złego w słoniu, ani nic złego w składzie porcelany, ale jest to po prostu złe połączenie. Seton w lesie był nieskrępowany, był wspaniały, ale postawiony w sytuacji, w której był ograniczony konwenansami i przepisami, a zanim mógł swobodnie działać, trzeba było przekonać silny komitet reprezentujący różne punkty widzenia, to zupełnie inna sprawa. Dać mu wolną rękę w budowie domu, a stworzy dom, jakiego nigdy dotąd nie widziano, a który będzie wydajny, ekonomiczny i piękny. Mając wolną rękę w organizacji, którą mógłby zdominować i kontrolować, opracowałby oryginalny i skuteczny program, ale przywiązanie go do jakiegokolwiek stereotypowego programu, bez względu na to, jak dobry by nie był, sprawiłoby, że nie byłby szczęśliwy. Jego pomysły były zbyt swobodne, by dało się je wpasować w jakikolwiek półsztywny schemat. Potrafił zmienić zdanie w mgnieniu oka. Coś przykuwało jego uwagę i pojawiał się nowy pomysł.
Nie jestem pewien, czy wiem, co oznacza „równowaga dynamiczna”, ale było w nim coś sugerującego, że pewna dynamiczna moc jest trzymana na uwięzi i może się uwolnić.
Dlaczego skauci zapomnieli o Setonie? (lato 1940)
Cień silnej osobowości
Choć ta „pomoc z zewnątrz” była cenna, faktem pozostaje, że to sam Seton był najważniejszym elementem kursu i bez niego przedsięwzięcie nie mogłoby być kontynuowane. Nie może on zarzucić swego płaszcza na ramiona innego człowieka ani rozciągnąć go skutecznie na ramionach grupy ludzi, gdyż jego płaszcz nie pasuje na żadne inne ramiona poza jego własnymi. Szkołę, którą założył Baden Powell, ze względu na jej prostotę można by kontynuować bez niego, ale nie widzę na horyzoncie nikogo, kto mógłby zająć miejsce Setona w centrum “College of Indian Wisdom”. Zawsze będę myślał o Erneście Thompsonie Setonie wyrzucającym iskry jak koło szmerglowe - nadającym idee. Zawsze będę myślał o nim jako o tym, kto daje, a nie kto bierze.
słowa Roberta Browninga brzmią mi w uszach, gdy o nim myślę:„Cieszmy się, że jesteśmy sprzymierzeni
Z tym, co zapewnia
A nie uczestniczy, działa i nie otrzymuje!
Iskra porusza naszą bryłę;
Bliżej trzymamy się Boga,
Który daje, niż Jego plemiona,
które biorą, muszę wierzyć.”
- ↑ Biuro Y.M.C.A. mieściło się w 1902 roku w budynku na rogu Fourth Avenue i 23rd Street. Madison Square Park, gdzie odbyła się pierwsza publiczna wystawa Indian Seton, znajdował się praktycznie za rogiem, a hotel Waldorf-Astoria był oddalony o około kwadrans spacerem. Fourth Avenue przemianowano na Park Avenue w 1959 roku.
- ↑ Oryginalny Waldorf-Astoria hotel, który stał na rogu 5th Avenue i 34th Street, był w rzeczywistości kompleksem dwóch hoteli. Budynki zostały zburzone w 1929 roku (właściciele zbudowali nowy hotel o tej samej nazwie gdzie indziej), a na oryginalnej działce wybudowano w 1931 roku Empire State Building – do 1970 roku najwyższy budynek na świecie.
- ↑ E.M.R. w projekcie: …około 8 lub 9 lat.
- ↑ e.m.r. w projekcie: … w ogóle o nagromadzeniach posiadłości.
- ↑ G. G. Peck Things Learned in Seventeen Consecutive Seasons in One Boys' Camp, April 1902 str. 51
- ↑ Skočit nahoru k: 6,0 6,1 Edgar M. Robinson Boys Savages, August 1902 p. 127
- ↑ Edgar M. Robinson Methods of Grouping Boys, p. 202
- ↑ Charles B. Horton Fun making at Camp, June 1903 p. 80
- ↑ F. R. Denis White Man and Indian, June 1903 p. 97
- ↑ George D. Bivin The Buffalo Wild Indians, February 1904 p. 38
- ↑ M. D. Crackel Organized Bands of Indians, p. 62
- ↑ E. T. Seton Laws of Seton Indians, June 1905, p. 99
- ↑ E. T. Seton How to play Indian, June 1905, p. 142
- ↑
Luther Gulick Studies of Adolescent Boyhood:
- I. Boys' Activities, February 1902, p. 10
- II. The Physical Boy, April 1902, p. 38
- Growth of the Spinal Cord and Brain, August 1902, p. 142
- III. Growth of the Boy's Mind, October 1902, p. 164
- IV. The Fighting Instinct, February 1903, p. 15
- V. The Gang Instinct, April 1903, p. 40
- VI. The Gang Instinct, August 1903, p. 126
- ↑ A pawnee indian camp, 168
Seton accepted Baden-Powell's invitation to a meeting at the Savoy Hotel in September 1906, as several woodcraft groups already existed in England by that time.
He was looking for a collaborator who would represent him in in England, a similar way as Edgar M. Robinson in the USA.
Little did he know that Lord Frederick Sleigh Roberts had advised him to contact Baden-Powell just to tell him the secret of his popularity.
Therefore, he was upset when it turned out that Baden-Powell only want use Seton's experiences to own advantage.
The evidence for this is, among other things, what Robinson writes here.
In fact, it was Seton in 1902 year who contacted leading educators to consult it with them. Baden-Powell obtained the know-how from The Birch-Bark Roll, 1906 (book). Seton sent it to him before meeted the Savoy Hotel so Baden-Powell would have an idea of what they would be talking about.
Name of co-worker is in perex to each chapter: Henry van Duke, L.S.Darling, Will H. Thompson, J.E.Sullivan, Luther Gulick, Frank M. Chapman, John Burroughs, Charles D. Walcott, and A. Radclyffe Dugmore.
It was probably Luther H. Gulick, whose study on the education of boys was published from February 1902 (to August 1903), who advised visit Robinson's office to Seton.
Edgar M. Robinson, was the secretary of the commission in charge of the summer camps and Ernest Thompson Seton's articles in the Ladies Home Journal was published before summer 1902.
And Baden-Powell? In the book "Scouting for Boys" not mentioned any collaborator, even though he used other people's works quite openly, which he list only as recommended literature.
Only exception is the preface to the third edition of June 1910, where Baden-Powell mentioned only name of Ernest Thompson Seton, who strongly objected to it in letter to him.
The only exception is the preface to the third edition of June 1910, where Baden-Powell mentioned only the name of Ernest Thompson Seton and using , who strongly objected to this practice in a letter.
(Poznamenal Keny)
Scouting offers joint action within the team, has no ambition to start a lifelong process of self-education of the personality as woodcraft. The scout leader qualities not important, because he has the authority granted by the organizational system. However, the adult leader of a woodcraft tribe should only be an advisor who supervises the activities of the tribe. The members themselves elect their leaders based on natural authority. So his authority must also be natural to command their respect. (Poznamenal Keny)