Od kilku lat jesteśmy świadkami niesłychanego rozwoju wśród dorastającej młodzieży na Zachodzie t. zw. skautingu, który, stanowiąc na zewnątrz przejaw pewnej tężyzny fizycznej tudzież dążenia do bezpośredniej styczności z przyrodą, posiada niewątpliwie wszelkie znamiona poważnego ruchu etycznego, zmierzającego do uspołecznienia młodzieży w najszerszem znaczeniu tego słowa.
Ruch ten odbił się dalekiem echem i wśród naszej młodzieży szkolnej. Jedyną nań reakcyą ze strony rodziców i szkoły był jednak zakaz!
Już od dawna utarło się u nas, że starsi zakazują wszystkiego, a młodsi robią, co im się podoba, a przedewszystkiem to, czego im zakazują starsi. Ostatecznie starsi, uznając w końcu jałowość zakazu, idą najczęściej pod komendę młodszych. Czy z korzyścią dla sprawy publicznej – o tem pozwalamy sobie wątpić.
Młodzież, pozostawiona sama sobie, wcześniej czy później zejść musi na bezdroża. A wówczas wspólna praca staje się niemożliwą. Starzy i młodzi nie rozumieją się nawzajem, a nierozumiejąc się, nie nawidzą się nawzajem, jak w znanej powieści Turgenjewa p. t. „Ojcowie i Dzieci“.