Stránka:bw-tom13.djvu/18

Z thewoodcraft.org
Tato stránka byla ověřena


Pokračování textu ze strany 17

… w sercu. Liście lipy sercowatej również mają kształt serca, a drzewo nosi nazwę Tilia cordata, co znaczy w języku naukowym – sercowata – od słowa serce.

Udałem się więc do lasów, aby zdobyć ogień. Przygody, jaką przeżywałem w tamtych dniach, chyba już nigdy więcej nie przeżyję. Było to wzruszające, mimo że powracałem do swojego obozowiska i ogień, na którym przygotowywałem moją kolację, rozniecałem przez zwykłe potarcie zapałki o boczną ściankę pudełka zapałek pokrytą czerwonym fosforem. Lub tylko rozdmuchiwałem żarzący się popiół, z którego wznosiła się smużka dymu, bowiem ogień nigdy nie wygasał zupełnie. Kiedy powracałem z lipowym drewnem i z ogniową żagwią z dalekich wypraw doliną Angerbachowskiego Strumienia, było dla mnie niezwykle ujmującym uczuciem poczuć za ostatnim zakrętem zapach tejże smużki dymu. Tak było zwykle przy sprzyjających warunkach, gdy o schyłku dnia wznosiło się jeszcze ciepłe powietrze z szerokiej doliny rzeki do głębokiego wąwozu i wypychało jego chłód pod prąd strumienia.


Pozostawałem jednak w dolinie Angerbachowskiego Strumienia, aby móc z niej patrzyć na migocący blask powierzchni rzecznej. Siadywałem przy modrych toniach strumienia i przez jesienne listowie klonów i osik – liście spadały z tegorocznych gałązek, bezszelestnie szybowały na przybrzeżne nawarstwienia żwiru i lądowały na falkach wodnych – przez ową złotą i fioletową świetlną zasłonę obserwowałem jaskrawy blask rzeki, na którą słońce padało pod kątem odpowiadającym w tym czasie naszemu położeniu geograficznemu. Były to chwile marnowane w ciszy, nie ruszało mnie jednak sumienie, ani nie uświadamiałem sobie tegoż marnowania.

Przygotowanie drewna zabierało mi cały mój dzień – od śniadania aż do pory przedwieczornej, kiedy zmęczony pracą na leśnych stokach zmywałem pot, ślady ziemi i żywicy w wieczornej wodzie rzeki Mży. Kiedy o tym rodzaju spędzania wolnego czasu opowiadałem moim przyjaciołom, ci zarzucali, że można by czas spędzać w bardziej stosowny sposób, zaopatrzywszy się w mechaniczną piłę którejś ze słynnych szwedzkich marek. Były to jednak daremne namowy, ponieważ moje działanie w Dolinie Angerbachowskiej uważałem za najlepszy sposób korzystania ze swojego prawidłowo uzgodnionego z pracodawcą urlopu i ze swojego wolnego czasu. Nie wdychałem spalin materiałów pędnych, nie troszczyłem się o ich zakup, nie słuchałem jęczącego dźwięku silnika dwusuwowego. Upatrzyłem sobie któryś przewrócony jesion lub jodłę i piłowałem drzewo w ten sposób, aby ciężar powstałych części otwierał cięcie. Wdychałem wilgotne powietrze doliny, ..text pokračuje