Pokračování textu ze strany 18
… gorzki zapach trocin i słuchałem szemrania strumienia, poszczególnych ptasich głosów i widziałem chwiejny upadek listowia spadającego w modry zmierzch. Bywało, że w wyniku takiego mojego postępowania, kiedy często wypoczywałem, trzymając w ręce siekierę opartą o drzewo, zdobywałem w ciągu całego dnia dla mojego obozu tylko tyle opału, ile spalałem w dniach deszczowych i chłodnych. Nie pracowałem więc nawet według sposobu owadów, które gromadzą miód na okres zimowy. Moje postępowanie było na wskroś nieprzezorne i przyznaję, że z ekonomiką chłodnej strefy naszego klimatu nie miało nic wspólnego. Mimo to byłem przekonany, iż moje postępowanie było tym najstosowniejszym, jakie tylko mogłem wybrać.
Nie spotykało mnie jednak poczucie przygnębienia, które jest zwykle cierpieniem ludzi powierzających troski i opiekę nad domostwem technice, pompom, czujnikom, manometrom i automatycznej regulacji temperatury pokojowej, ustawianej precyzyjnym regulatorem według stopni. Przebudzają się oni w nocy pełni trwogi, czy wszystko doskonale funkcjonuje i dla pewności udają się w nocnym stroju, ze strachu zwilżonym potem, do piwnicy swego domu, gdzie jak w świątyni usytuowany jest agregat grzewczy, aby skontrolować współdziałanie cyfr i palników oraz poziom opału.
⁎ | ⁎ | ⁎ |
Powaloną wiatrem i doskonale wyschniętą lipę znalazłem tam, gdzie leśno-stepowe stoki, wysoko nad północnym brzegiem strumienia – a więc nad brzegiem zwróconym do słońca - zmieniają się w buczyny, gaje jesionów i lip. Odrąbałem kawał pieńka i przyniosłem do obozu. Oderżnąłem piłą polanko i potem było dla mnie prawdziwą frajdą odłupać z jego środka deseczkę i wygładzić ją ostrzem siekiery. W tym celu ostrzyłem siekierę na płaskim kawałku łupku, który jest w swojej naturze tłusty. Kiedy łupek zostanie zwilżony śliną, stanowi osełkę, na której można naostrzyć siekierę do tego stopnia, że będzie ciąć jak brzytwa. Zresztą o kanadyjskich drwalach do dziś krąży legenda, że golili się siekierą mimo że jest ciężkim narzędziem ręcznym – można było nią pracować delikatnie jak nożem, dłutem czy heblem, kiedy siekierę chwytałem przy jej metalowym punkcie ciężkości. Dlatego mogłem z lipy wyciosać świder – podłużny kawał drewna, delikatnie go obrobić do kształtu ośmiościennego graniastosłupa i jeszcze go na końcach zaostrzyć na kształt grotu, by dobrze ruszał się w łożyskach lipowej deseczki i kamienia.
Ów kamień nazywa się tulejką i kiedyś to słowo znaczyło tyle co panewka, w której kręcił się czop drzwiowy. To ważne narzędzie przy ..text pokračuje